Ten wpis będzie krótki.
Bywają ciężkie dni. Gdy myślisz sobie, że poradziłaś sobie ze stratą ciąż, trafiasz na filmiki na youtube. Małe dzieci, biegające, śmiejące się, płaczące, problematyczne...jakoś dajesz sobie radę. Przełykasz ślinę, chwilę wtulasz się do partnera i jest już okej. Wszystko "przed nami". Damy radę. Jeszcze chwila i pod dobrą opieką postaramy się po raz kolejny.
Ale...bywa taki dzień, że trafiasz na filmik z porodu. Rozpłakałam się, miałam gulę w gardle. My kobiety, wielokrotnie tracąc ciążę...marzymy o tym. Marzymy, by do tego momentu dojść i to przejść. Dziwnie brzmi, prawda? Marzyć o czymś, co sprawia ból ale koniec końców - masz kruszynkę. Wiecie ile razy liczyłam kiedy urodzę odkąd się dowiedziałam o ciąży? No właśnie - cztery razy. Za każdym razem się zawiodłam.
Marzę o porodzie. Szczęśliwym porodzie.
/chcebycmami
Pragniesz być mamą ale wielokrotnie poronisz...
piątek, 15 maja 2020
niedziela, 10 maja 2020
Co Cię czeka podczas poronienia?
Pierwszą najważniejszą informacją jest to, że opieram to tylko na własnym przykładzie.
Każda kobieta może przejść inaczej jednakże zauważyłam różnice między poronieniem w 5, 6 a w 9 tygodniu. Pokrywało się to mniej więcej z rozmowami z koleżankami. Tak...problem jest często spotykany tylko o tym nie rozmawiamy. Co rozumiem doskonale bo jak rozmawiać o takich ciężkich sprawach, kto tego nie przeszedł? Jak wytłumaczyć to osobie, której udało się urodzić dzieciątko za pierwszym razem i narzeka na swoje dziecko, że jest nad aktywne, niegrzeczne, nie śpi? Dla nas kobiet, które wielokrotnie poroniły jest to...dość nierealne. Jak może ktoś skarżyć się, że dziecko ich męczy a niektórzy parę razy tracą, to o co walczą. My kobiety po poronieniach za każdym razem tak bardzo boimy się chodzić do łazienki bo nie chcemy zobaczyć krwi na majtkach. Nam w tym krótkim czasie ciąży również pojawia się zadanie MAMA. Zrobić wszystko, by zabezpieczyć nowe życie. Tak. Uważam, że byłam mamą bo przestałam kompletnie patrzeć na siebie a skupiałam się tylko na nowym życiu. Patrząc na środowisko i również na mnie - rozmawiam już tylko z tymi osobami, które mają te same problemy. Nie czujesz wściekłości i zyskujesz jeszcze większą chęć walki.
Moje 3 ciąże skończyły się w 5 i 6 tygodniu ciąży. Z perspektywy czasu uważam, że były to biochemiczne. Zajść mogę a zagnieździć i utrzymać - nie. W zasadzie w tak wczesnym etapie jest po prostu krwawienie, inne niż miesiączkowe. Ciemniejsze, skrzepowe, odpuszczają Ci objawy ciąży na przykład; piesi nie mają obrzęku, nie czujesz ćmienia brzucha. Trzeba się przygotować, że krwawisz dłużej niż w przypadku typowej miesiączki. U mnie zawsze trwało około 7 dni (typowa miesiączka 5 dni). Często pierwszym symptomem są małe brązowe plamienia - z perspektywy czasu wiem, że od razu trzeba się udać do lekarza! Drugim symptomem - zaczynają zanikać objawy ciąży np. puchnięcie. Jestem jedną z tych szczęściar, które po ponad miesiącu dostają już miesiączkę. Często ta sprawa potrafi się rozregulować.
Poronienie w 9 tygodniu. Nie zapomnę tych trzech dni. Zaczęłam plamić starą krwią. Spanikowałam dość mocno i od razu pojechałam do lekarza. Wszystko było na miejscu, jest zarodek, krwawienie nie pochodzi od dzieciątka. Ulga. Podobno kobietom zdarza się krwawić na przykład z powodu krwiaka. Uspokoił mnie, przepisał więcej luteiny i mam się kłaść do łóżka, chodzić tylko do łazienki. Wtedy przyznałam się mamie, że jestem w ciąży i bardzo się boję. Kazałam jej przyjechać do mnie 150 km, bo jako jedyna wie i czuje co jest mi potrzebne. Wiecie...konkretne podpaski, trochę zapas jedzenia...po raz pierwszy poprosiłam o pomoc. Mama nocowała, na drugi lub trzeci dzień dostawałam od rana powoli bóle. Już wiedziałam co się święci. Mama mnie zawiozła do lekarza i wiedziałam już, że czeka mnie poronienie patrząc na minę lekarza. Jedziemy do domu po wizycie i kazałam mamie przyspieszyć bo czułam, że to się już bardzo zbliża, coraz większe bóle. Weszłam do mieszkania i wygoniłam mamę do domu bo nie chciałam, by widziała moje poronienie. Ból już miałam jak bóle okresowe razy 10. Miałam parcia, które nie mogłam powstrzymać. Musiałam przeć. Poszłam do łazienki i byłam tam z ponad pół godziny trzymając się rury cieplnej. Zaczęłam mieć zawroty głowy, chęć wymiotowania, drgawki z zimna i parłam...z 15 minut...aż poczułam, jak mnie opuszcza...czułam tę drogę wyjścia. Jak poroniłam, zaczęły mi słabnąć te powyższe objawy. Wiedziałam, że jestem po. Trzęsłam się z zimna, ze strachu i z ogromnego bólu wewnętrznego. Z drgawkami i z 5 podpaskami poszłam do łóżka spać. To było pierwsze, co zrobiłam. Byłam tak zmęczona jakbym przebiegła pół maraton. Jak teraz o tym myślę, to wydaje mi się to niesamowite bo przeżyłam mikro poród. Moja koleżanka poroniła w 8 tygodniu i nie miała takich doświadczeń jak ja - tydzień różnicy. Wracając do tematu. Mój partner był w pracy. Chciał rzucić wszystko i przyjechać ale zakazałam. Jesteśmy dorośli, przeżyliśmy coś bardzo ciężkiego ale trzeba iść dalej, trzeba pracować, zwłaszcza, że musicie wiedzieć, że tyle poronień = mnóstwo wizyt, badań = duuużo pieniędzy...a ja miałam przestać pracować. Dorosłość. Wrócił najszybciej jak mógł, z kwiatami, jedzeniem i leżeliśmy cały wieczór. Leżąc, płacząc i paląc. Tak...ten dzień był wyjątkowy. Mimo, że stało się coś bardzo złego to wiedziałam, że mogę z nim przetrwać takie ciężkie chwile.
Wiecie, to są takie chwile, które potwierdzają czy przejdziecie razem ciężkie chwile w życiu. Nie ukrywam, że bardzo ciężko jest się uporać z tym, że chcecie świadomie dziecko bo czujecie, że to dobra chwila i parę razy zostanie Wam to odebrane. Ale walczymy, wiemy coraz więcej. Ważne jest, żeby się badać, by to się nie powtórzyło. Życzę Wam powodzenia i sobie. Do walki!
/chcebycmami
piątek, 8 maja 2020
Reakcje na pozytywny test przy 1,2,3 i 4 ciąży.
Pamiętacie radość przy pierwszym pozytywnym teście? Spełnione marzenie na które czekaliście prawie pół życia?
1 ciąża:
Byłam zachwycona, płakałam. Miałam objawy. Jessst! Jest blada kreska!
Od razu przestałam nosić ciężkie rzeczy, pilnowałam się, robiłam wszystko, by nic się nie stało. Radość nie trwała długo. Z perspektywy czasu i doświadczenia wiem, że była to ciąża biochemiczna. Była ciąża ale zniknęła dość szybko, powodując nieprzyjemne krwawienia. Chciałam powiedzieć mojemu partnerowi, czekałam na specjalną chwilę, na rozwój...nie zdążyłam.
Objawy 1 ciąży:
- (parę dni po stosunku) 2/3 razy w ciągu dwóch dni przez 5 min mam rozgrzane policzki
- czuję zmęczenie jak po bieganiu
- dochodzi "ćmienie" brzucha
- lekko przyspieszony oddech
- szybsze zmęczenie.
Płakałam, było mi bardzo źle. Jednak w tej samej sekundzie się podniosłam bo wielokrotnie słyszałam, że tak bywa przy pierwszym razie.
2 ciąża:
Byłam ponownie zachwycona ale już nie płakałam ze szczęścia. Jest blada kreska! Pojawiła się odrobina strachu. Jak w przypadku pierwszej ciąży, robiłam wszystko, by się nie narazić. Nie nosiłam ciężkich rzeczy, odpoczywałam. Poszliśmy do ginekologa i stwierdza, że szykuje się miejsce pod zarodek ale zarodka nie ma. Jest za wcześnie. Czekanie. Znacie to, prawda? Czekacie na cud, odliczacie godziny i dni. W środku miałam prawdziwy wulkan i tyle emocji, niekoniecznie dobrych. Czułam, że coś jest na rzeczy. Niekoniecznie dobre. Ech, intuicja. Zaczęły się w 9 tyg. krwawienia ale wszystko było na "swoim" miejscu. Niestety na 3 dzień krwawień nastąpił ból i po godzinie poronienie w domowej toalecie. Tym razem mocno cierpiałam, mikro poród. Było mi słabo, miałam drgawki, zbierało mi się na wymioty, kręciło mi się w głowie i po kilkunastu parciach (jak podczas dwójki) czułam jak ze mnie uszło życie...czułam to...Żadnej kobiecie tego nie życzę. Po wszystkim z drgawkami zasnęłam w łóżku - byłam tak bardzo zmęczona. Cóż, chwilę przed poronieniem wygoniłam moją mamę bo wiedziałam co się święci a nie chciałam by widziała jak jej własna córka cierpi. Właśnie się popłakałam, w tym momencie. Później dojechał partner...leżeliśmy cały dzień, płakaliśmy i śmialiśmy się. Trzeba było sobie z tym bólem poradzić. Nie pracowałam tydzień, by powrócić psychicznie do prowadzenia terapii w mojej pracy.
Objawy 2 ciąży:
- (parę dni po stosunku) 2/3 razy w ciągu dwóch dni przez 5 min mam rozgrzane policzki
- ćmienie brzucha, pod koniec ciąży ból podbrzusza jak przy bardzo bolesnej miesiączce
- czułam jakby ktoś mi wykręcał sutki na siłę
- przyspieszony oddech
- byłam agresywna do partnera, zero przytuleń i czułości
3 ciąża:
Mamy kolejny raz bladą kreskę. Pomyślałam "do trzech razy sztuka". Nie cieszyliśmy się już. Wiecie jak to jest, jak czekacie na coś pół życia a potem kolejny raz ktoś to odbiera. No właśnie. Intuicja mi mówiła, że coś jest ze mną nie tak. Zachodzić mogę a utrzymać nie? Bez rozpisywania się. Poroniłam...
Objawy:
- (parę dni po stosunku) 2/3 razy w ciągu dwóch dni przez 5 min mam rozgrzane policzki
- ćmienie brzucha
4 ciąża:
Byliśmy na nartach - w Alpach! Miał być wyjazd życia a był dla mnie istnym piekłem. Będę bardzo źle to wspominać. Czułam parę dni przed wyjazdem, że coś jest na rzeczy. Mówiłam to nawet mojej znajomej, że albo obudził się we mnie jakiś agresor do partnera albo jestem w ciąży. Parę dni później pojechaliśmy, wszystko wyglądało okej...aż do pierwszego zjazdu na nartach. Tak jak jeżdżę całe życie na nartach - tak czułam się jakbym jechała pierwszy raz. Nogi momentalnie mi spuchnęły - całkowicie traciłam czucie w nogach. Płakałam w ciszy. Kazałam mojemu partnerowi pojechać z jego znajomymi dalej - na tym im zależało na tym wyjeździe, nie chciałam stawać okoniem. Powoli wracałam sama z powrotem i wymiotowałam...Na domiar tego, jedna Pani zaczęła niedaleko mnie krążyć bo widziała, że coś jest nie w porządku. Mój anioł! Powiedziałam jej po ang, że chyba jestem w ciąży. Jest mi źle, nie mogę jechać. Wezwała pomoc i zostałam zwieziona śnieżnym skuterem na wyciąg. Przycisnęłam partnera by jechać do pierwszej lepszej apteki. Ciąża. Blada kreska. Cieszyliśmy się? Nie. Wiedziałam, że będzie poronienie. Ostatnie. Więcej nie zniosę. W trakcie powrotu z Francji do Polski, 80 km przed miejscem zamieszkania trafiłam do szpitala. Ostre krwawienie. Nie chcę pisać szczegółów ale końcówka powrotu to dla mnie jeden wielki okropny ból. W sumie to już nie ból a wściekłość.
Objawy:
- senność
- agresor do partnera
- spuchnięte nogi
- jednorazowe wymioty
- przyspieszony oddech
Po czwartej stracie poczułam już zmęczenie. Psychiczne, fizyczne. Dość!
W każdym aspekcie. Nie chciałam nawet przez jakiś czas się z nikim spotykać, każdy był wyrozumiały. Nie było mnie dla nikogo. Przez cały 2019 rok, przez moje wahania organizmu przytyłam 10 kg. Moje wyniki zaczęły szaleć. Dopiero od dwóch miesięcy czuję, że organizm doszedł do siebie pod względem hormonalnym.
Teraz etap przygotowania do piątej ciąży, już pod czujnym okiem najwyższych specjalistów.
Chciałam powiedzieć, że MY KOBIETY jesteśmy silne.
Zawalczę z całych sił o moje marzenie, jak teraz. Dam i daję z siebie wszystko, bym mogła się stać szczęśliwą mamą - szczęśliwego dzieciątka. Nie poddawajcie się.
P.S. Jakie są Wasze pierwsze objawy ciąży?
Dla mnie jest to ciekawe, że 3 na 4 przypadki mam identyczny pierwszy objaw,
ok. tydzień przed spodziewaną miesiączką.
/chcebycmami
/chcebycmami
czwartek, 7 maja 2020
Chcę być mamą. Moja historia.
Cześć,
postanowiłam stworzyć miejsce, gdzie mogę prowadzić mój pamiętnik - być może być wskazówką dla Was bo...jest to droga, przez wiele radości ale i rozczarowań... Nie chciałabym opisywać szczegółowo jakie badania przeszłam, by wiedzieć to, co teraz wiem. Analizę medyczną, opowiadanie o niej w szczegółach zostawię gdzieś obok.
Jestem jedną z Was. Przeszłam 4 poronienia i obecnie mój organizm ma "przerwę". Walczyłam o 4 ciążę z całych sił ponieważ jest to moje największe, spełnienie i marzenie życiowe. Zawsze miałam to "coś" do dzieci, co powodowało, że z każdym dzieckiem mogłam się dogadać. W końcu zapragnęłam mieć swoje dzieciątko ponieważ poczułam, że jest to ten moment, mam warunki, mam pracę, mam przede wszystkim partnera z którym chcę dzielić życie. Myślałam, że będę jedną z tych, co zajdą szybko w zdrową ciążę i bach - mamy dzieciątko! W końcu niedoczynność tarczycy (przypilnowana) nie powinna robić problemu. Ach...jak ja się myliłam. Po roku walki, czterech ciążach, które były biochemiczne czy zagnieżdżone ale...za każdym razem nieutrzymane...stanęłam w miejscu. Jak możecie się domyślać - zaczęły się wizyty już intensywniej po lekarzach. Myślałam - co jest ze mną nie tak? Po roku mój organizm był wycieńczony, z 10 kg nadwyżki i moja głowa powiedziała DOŚĆ! Radziłam sobie dość szybko z bólem strat ale myślę, że dlatego, że jestem terapeutą. By prowadzić terapię z osobami niepełnosprawnymi - muszę być w formie. Kocham moją pracę, chciałam wrócić jak najszybciej.
Ale po chwili odpoczynku (około dwóch miesięcy) zaczęliśmy się kontaktować z profesorami, ordynatorami, klinikami niepłodności co jest nie halo. Dużo kosztownych badań i mamy wynik! Miesiąc temu się dowiedzieliśmy. Choroba autoimmunologiczna. Nie było smutku, była radość!
W końcu coś nam wyszło w wynikach! Moja za duża odporność usuwa wszelkie wirusy, bakterie i...ciąże.
Jestem na etapie przygotowawczym do piątej ciąży, która będzie trwała 3/4 miesiące, by przygotować się najlepiej jak można zanim zaczniemy się starać. Już nie chcę dać popalić tak mojemu organizmowi. Już teraz pod czujnym okiem profesora immunologii i ordynatora ginekologii.
Co zamierzam pisać na blogu? Coś czego mi bardzo brakowało.
- każda ciąża jest cudem ale jeżeli ją tracisz to nie jest Twoja wina,
- myśli i przemyślenia na temat momentu, gdy dowiadujesz się o ciąży...1 raz, 2, 3 i 4. Jak się to zmienia,
- co Cię czeka podczas poronienia,
- jak sobie poradzić ze stratą (moje strategie),
- jak wyglądają moje przygotowania do "pilnowanej" ciąży,
- jak się zmieniają relacje z najbliższymi podczas poronień,
- jakie warto zrobić podstawowe badania,
- jak wygląda moja dieta (suplementacja),
Chciałybyście poczytać o czymś, o czym się nie mówi na co dzień...ukrywa się za drzwiami? Ciche tragedie...
Z chęcią przeczytam Wasze historie - może macie pytania? Odpowiem za pomocą postów.
/Chcębycmami
postanowiłam stworzyć miejsce, gdzie mogę prowadzić mój pamiętnik - być może być wskazówką dla Was bo...jest to droga, przez wiele radości ale i rozczarowań... Nie chciałabym opisywać szczegółowo jakie badania przeszłam, by wiedzieć to, co teraz wiem. Analizę medyczną, opowiadanie o niej w szczegółach zostawię gdzieś obok.
Jestem jedną z Was. Przeszłam 4 poronienia i obecnie mój organizm ma "przerwę". Walczyłam o 4 ciążę z całych sił ponieważ jest to moje największe, spełnienie i marzenie życiowe. Zawsze miałam to "coś" do dzieci, co powodowało, że z każdym dzieckiem mogłam się dogadać. W końcu zapragnęłam mieć swoje dzieciątko ponieważ poczułam, że jest to ten moment, mam warunki, mam pracę, mam przede wszystkim partnera z którym chcę dzielić życie. Myślałam, że będę jedną z tych, co zajdą szybko w zdrową ciążę i bach - mamy dzieciątko! W końcu niedoczynność tarczycy (przypilnowana) nie powinna robić problemu. Ach...jak ja się myliłam. Po roku walki, czterech ciążach, które były biochemiczne czy zagnieżdżone ale...za każdym razem nieutrzymane...stanęłam w miejscu. Jak możecie się domyślać - zaczęły się wizyty już intensywniej po lekarzach. Myślałam - co jest ze mną nie tak? Po roku mój organizm był wycieńczony, z 10 kg nadwyżki i moja głowa powiedziała DOŚĆ! Radziłam sobie dość szybko z bólem strat ale myślę, że dlatego, że jestem terapeutą. By prowadzić terapię z osobami niepełnosprawnymi - muszę być w formie. Kocham moją pracę, chciałam wrócić jak najszybciej.
Ale po chwili odpoczynku (około dwóch miesięcy) zaczęliśmy się kontaktować z profesorami, ordynatorami, klinikami niepłodności co jest nie halo. Dużo kosztownych badań i mamy wynik! Miesiąc temu się dowiedzieliśmy. Choroba autoimmunologiczna. Nie było smutku, była radość!
W końcu coś nam wyszło w wynikach! Moja za duża odporność usuwa wszelkie wirusy, bakterie i...ciąże.
Jestem na etapie przygotowawczym do piątej ciąży, która będzie trwała 3/4 miesiące, by przygotować się najlepiej jak można zanim zaczniemy się starać. Już nie chcę dać popalić tak mojemu organizmowi. Już teraz pod czujnym okiem profesora immunologii i ordynatora ginekologii.
Co zamierzam pisać na blogu? Coś czego mi bardzo brakowało.
- każda ciąża jest cudem ale jeżeli ją tracisz to nie jest Twoja wina,
- myśli i przemyślenia na temat momentu, gdy dowiadujesz się o ciąży...1 raz, 2, 3 i 4. Jak się to zmienia,
- co Cię czeka podczas poronienia,
- jak sobie poradzić ze stratą (moje strategie),
- jak wyglądają moje przygotowania do "pilnowanej" ciąży,
- jak się zmieniają relacje z najbliższymi podczas poronień,
- jakie warto zrobić podstawowe badania,
- jak wygląda moja dieta (suplementacja),
i tak dalej...
Chciałybyście poczytać o czymś, o czym się nie mówi na co dzień...ukrywa się za drzwiami? Ciche tragedie...
Z chęcią przeczytam Wasze historie - może macie pytania? Odpowiem za pomocą postów.
/Chcębycmami
Subskrybuj:
Posty (Atom)