Pamiętacie radość przy pierwszym pozytywnym teście? Spełnione marzenie na które czekaliście prawie pół życia?
1 ciąża:
Byłam zachwycona, płakałam. Miałam objawy. Jessst! Jest blada kreska!
Od razu przestałam nosić ciężkie rzeczy, pilnowałam się, robiłam wszystko, by nic się nie stało. Radość nie trwała długo. Z perspektywy czasu i doświadczenia wiem, że była to ciąża biochemiczna. Była ciąża ale zniknęła dość szybko, powodując nieprzyjemne krwawienia. Chciałam powiedzieć mojemu partnerowi, czekałam na specjalną chwilę, na rozwój...nie zdążyłam.
Objawy 1 ciąży:
- (parę dni po stosunku) 2/3 razy w ciągu dwóch dni przez 5 min mam rozgrzane policzki
- czuję zmęczenie jak po bieganiu
- dochodzi "ćmienie" brzucha
- lekko przyspieszony oddech
- szybsze zmęczenie.
Płakałam, było mi bardzo źle. Jednak w tej samej sekundzie się podniosłam bo wielokrotnie słyszałam, że tak bywa przy pierwszym razie.
2 ciąża:
Byłam ponownie zachwycona ale już nie płakałam ze szczęścia. Jest blada kreska! Pojawiła się odrobina strachu. Jak w przypadku pierwszej ciąży, robiłam wszystko, by się nie narazić. Nie nosiłam ciężkich rzeczy, odpoczywałam. Poszliśmy do ginekologa i stwierdza, że szykuje się miejsce pod zarodek ale zarodka nie ma. Jest za wcześnie. Czekanie. Znacie to, prawda? Czekacie na cud, odliczacie godziny i dni. W środku miałam prawdziwy wulkan i tyle emocji, niekoniecznie dobrych. Czułam, że coś jest na rzeczy. Niekoniecznie dobre. Ech, intuicja. Zaczęły się w 9 tyg. krwawienia ale wszystko było na "swoim" miejscu. Niestety na 3 dzień krwawień nastąpił ból i po godzinie poronienie w domowej toalecie. Tym razem mocno cierpiałam, mikro poród. Było mi słabo, miałam drgawki, zbierało mi się na wymioty, kręciło mi się w głowie i po kilkunastu parciach (jak podczas dwójki) czułam jak ze mnie uszło życie...czułam to...Żadnej kobiecie tego nie życzę. Po wszystkim z drgawkami zasnęłam w łóżku - byłam tak bardzo zmęczona. Cóż, chwilę przed poronieniem wygoniłam moją mamę bo wiedziałam co się święci a nie chciałam by widziała jak jej własna córka cierpi. Właśnie się popłakałam, w tym momencie. Później dojechał partner...leżeliśmy cały dzień, płakaliśmy i śmialiśmy się. Trzeba było sobie z tym bólem poradzić. Nie pracowałam tydzień, by powrócić psychicznie do prowadzenia terapii w mojej pracy.
Objawy 2 ciąży:
- (parę dni po stosunku) 2/3 razy w ciągu dwóch dni przez 5 min mam rozgrzane policzki
- ćmienie brzucha, pod koniec ciąży ból podbrzusza jak przy bardzo bolesnej miesiączce
- czułam jakby ktoś mi wykręcał sutki na siłę
- przyspieszony oddech
- byłam agresywna do partnera, zero przytuleń i czułości
3 ciąża:
Mamy kolejny raz bladą kreskę. Pomyślałam "do trzech razy sztuka". Nie cieszyliśmy się już. Wiecie jak to jest, jak czekacie na coś pół życia a potem kolejny raz ktoś to odbiera. No właśnie. Intuicja mi mówiła, że coś jest ze mną nie tak. Zachodzić mogę a utrzymać nie? Bez rozpisywania się. Poroniłam...
Objawy:
- (parę dni po stosunku) 2/3 razy w ciągu dwóch dni przez 5 min mam rozgrzane policzki
- ćmienie brzucha
4 ciąża:
Byliśmy na nartach - w Alpach! Miał być wyjazd życia a był dla mnie istnym piekłem. Będę bardzo źle to wspominać. Czułam parę dni przed wyjazdem, że coś jest na rzeczy. Mówiłam to nawet mojej znajomej, że albo obudził się we mnie jakiś agresor do partnera albo jestem w ciąży. Parę dni później pojechaliśmy, wszystko wyglądało okej...aż do pierwszego zjazdu na nartach. Tak jak jeżdżę całe życie na nartach - tak czułam się jakbym jechała pierwszy raz. Nogi momentalnie mi spuchnęły - całkowicie traciłam czucie w nogach. Płakałam w ciszy. Kazałam mojemu partnerowi pojechać z jego znajomymi dalej - na tym im zależało na tym wyjeździe, nie chciałam stawać okoniem. Powoli wracałam sama z powrotem i wymiotowałam...Na domiar tego, jedna Pani zaczęła niedaleko mnie krążyć bo widziała, że coś jest nie w porządku. Mój anioł! Powiedziałam jej po ang, że chyba jestem w ciąży. Jest mi źle, nie mogę jechać. Wezwała pomoc i zostałam zwieziona śnieżnym skuterem na wyciąg. Przycisnęłam partnera by jechać do pierwszej lepszej apteki. Ciąża. Blada kreska. Cieszyliśmy się? Nie. Wiedziałam, że będzie poronienie. Ostatnie. Więcej nie zniosę. W trakcie powrotu z Francji do Polski, 80 km przed miejscem zamieszkania trafiłam do szpitala. Ostre krwawienie. Nie chcę pisać szczegółów ale końcówka powrotu to dla mnie jeden wielki okropny ból. W sumie to już nie ból a wściekłość.
Objawy:
- senność
- agresor do partnera
- spuchnięte nogi
- jednorazowe wymioty
- przyspieszony oddech
Po czwartej stracie poczułam już zmęczenie. Psychiczne, fizyczne. Dość!
W każdym aspekcie. Nie chciałam nawet przez jakiś czas się z nikim spotykać, każdy był wyrozumiały. Nie było mnie dla nikogo. Przez cały 2019 rok, przez moje wahania organizmu przytyłam 10 kg. Moje wyniki zaczęły szaleć. Dopiero od dwóch miesięcy czuję, że organizm doszedł do siebie pod względem hormonalnym.
Teraz etap przygotowania do piątej ciąży, już pod czujnym okiem najwyższych specjalistów.
Chciałam powiedzieć, że MY KOBIETY jesteśmy silne.
Zawalczę z całych sił o moje marzenie, jak teraz. Dam i daję z siebie wszystko, bym mogła się stać szczęśliwą mamą - szczęśliwego dzieciątka. Nie poddawajcie się.
P.S. Jakie są Wasze pierwsze objawy ciąży?
Dla mnie jest to ciekawe, że 3 na 4 przypadki mam identyczny pierwszy objaw,
ok. tydzień przed spodziewaną miesiączką.
/chcebycmami
/chcebycmami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz